piątek, 9 września 2016

Zychowicz i Semka w ,,Do Rzeczy" piszą o bolszewikach

Jakiś czas temu, będąc na zakupach w sklepie, przeczytałem sierpniowy nr ,,Historia Do Rzeczy". Dwie gwiazdki prawicowej publicystyki starały się po raz kolejny zaprezentować jako niezwykli erudyci: Zychowicz i Semka. Ten pierwszy pisze o tym, ,,co by było gdyby" bolszewicy wygrali pod Warszawą (ma tak tandetne pióro, że szkoda na to słów). Nie zamierzam wnikać w jego wiedzę na temat wczesnych dziejów Republiki Weimarskiej, boć sam nie mam o tym szczególnego pojęcia (snuje oczywiście wizję nieuniknionego powstania NRD o 30 lat wcześniej). Zauważyłem jednak, iż nie zdaje on sobie sprawy, że w 1920 r. Tuchaczewski nie był żadnym marszałkiem! Wydawałoby się, że poziom jego niewiedzy poznałem już wystarczająco dobrze, a ten ciągle człowieka zaskakuje. Ktoś zarzuci mi tzw. czepialstwo, będzie to wszakże chybione. Jeżeli Zychowicz chce uchodzić za jakiegoś nowego St. Cata-Mackiewicza (któremu, mimo desperackich starań w postaci pozowania przed audytorium ludzi ograniczonych, mógłby co najwyżej literacko i faktograficznie czyścić buty) i bezczelnie wytykać poważnym historykom ,,kłamstwa", jego działalność publicystyczna powinna podlegać szczególnej uwadze. Podobne przykłady ignorancji przywoływanego autora można mnożyć w nieskończoność.

Obok niewiedzy, notorycznie występuje w twórczości tego człowieka prymitywny, nachalny bełkot agitacyjny, mający za zadanie zagłuszyć nieuctwo. I tak w owym artykuliku, począwszy od okładki nru, epatuje on, odwołującym się z góry do emocji, określeniem ,,zdrajcy" wobec członków Polrewkomu. Jakkolwiek, rzecz jasna, daleki jestem od sympatyzowania z postawami tych ludzi, nie napisałbym o nich prawie sto lat po wydarzeniach jako o ,,zdrajcach". Zwyczajnie... żaden z nich nie był nigdy wcześniej obywatelem państwa polskiego, a i w sferze etnicznej ciężko u większości z nich byłoby się tej polskości doszukiwać. Średnio inteligentnemu historykowi nie trzeba takich oczywistości tłumaczyć. Zychowicz jednak albo nie potrafi tak prostej kwestii pojąć, albo powoduje nim czysto instrumentalny stosunek do nauki historycznej. O to drugie bym go jednak szczególnie nie podejrzewał. On po prostu jest tępy, nie potrafi wzbić się na poziom wyższych kombinacji myślowych niż gimnazjalno-korwinistyczno-onetowe modne hasełka o ,,złych komunistach, bohaterskich żołnierzach wyklętych i genialnym sojuszu Polski z Hitlerem".

Semka objaśnia czytelnikom, jaki to bohater był z gen. Rudolfa Gajdy, myląc przy tym armię czarnogórską z serbską, co jest szczególnie śmieszne z uwagi na mikroskopijną liczebność sił zbrojnych Montenegro. Przez tekst korpulentnego, nudnego i flegmatycznego chadeka przeziera podziw dla czeskiego nacjonalisty. Niestety, Semka nie informuje np. czytelników o rozkazach, jakie ów kondotier wydawał swym podkomendnym w 1918 r. ws. postępowania z ewentualnymi strajkami syberyjskich robotników. Ot, taka wolnorynkowa rzetelność w wykonywaniu podjętej pracy: nic nie wiedzieć, otworzyć polskojęzyczną Wikipedię i przepisać. Wierszówka poszła!

Na marginesie. Tenże Semka w latach 90. wyreżyserował głupawy film pseudodokumentalny o Wandei, gdzie szeroko rozwodzono się nad tym jak to ówczesne francuskie władze państwowe ,,utorowały drogę późniejszym zbrodniom hitlerowskim". ,,Dzieło" TVP wyemitowała, a tłusty pan reżyser wziął za swą robotę pieniądze.

Co się tyczy reszty nru, poziom podobny.